Alicja obudziła się w kiepskim nastroju. Majowy poranek zapowiadał
piękny dzień, jednak znana w okolicy kucharka westchnęła, mruknęła coś do
siebie, po czym wstała. Zarzuciła szlafrok i, przecierając oczy, ruszyła w
stronę kuchni.
– Witaj, Alicjo!
Zamarła. W dużym pokoju ktoś siedział. Alicja przez chwilę nie
wiedziała, co robić – przemierzyła dopiero połowę korytarza, zatem mogłaby…
Bez namysłu pokonała ostatnich kilka kroków i wpadła do salonu.
– Cześć – zawołał siedemnastoletni chłopak, siedzący przy stole. –
Dobrze spałaś?
– Tomek? Co ty tu, na Boga, robisz?
– Jak widzisz, siedzę i tyję. – Młody człowiek wstał z uśmiechem,
odłożył czytaną przez siebie książkę, którą zasugerowała mu jego siostra. – A
na poważnie, wpadłem w odwiedziny. Z przyszłości.
– A jednak śpię dalej – prychnęła Alicja. – Jak już znikniesz, to
zamknij drzwi, tylko na zamek. Wracam do łóżka. Muszę dziś wstać do pracy!
– Jak widać, już wstałaś. A mamy siedemnasty maja dwa tysiące
jedenastego roku.
– Też mi odkrycie! – Alicja opadła na fotel, bo uznała, że już
faktycznie nie śpi.
– Dzisiaj zaczną się twoje szalone przygody.
– Jasne! Skąd ty to niby możesz wiedzieć?
– Mówię przecież, że przybyłem z przyszłości. Teraz chodzę już do
pierwszej liceum, na profil humanistyczny, żeby było śmieszniej.
– Jednak? – Właścicielka mieszkania ziewnęła.
– Tak. Ale nie wiem, czy to był dobry wybór…
– Skoro jesteś z przyszłości, mogę cię ostrzec, żebyś poszedł do
klasy z matmą i geografią!
– Absolutnie. W końcu moje plany na życie są czysto humanistyczne:
porządna matura, muzykologia, a potem robota jako pracownik naukowy.
– Zawsze przecież możesz kopać rowy. Albo, ewentualnie, wydać
książkę.
Tomek ryknął demonicznym śmiechem.
– Nie zamierzam pisać dalej! Co najwyżej scenariusze do moich
jasełek i misteriów!
– I co, przez całe życie zamierzasz siedzieć w tej swojej muzyce?
– Raczej. Interesuje mnie teoria, ale przecież gram także na
pianinie i waltorni.
– Jesteś amatorem! – przypomniała Alicja, myśląc, w się ubrać.
– Wiem.
– A może byś o tym wiersz napisał? – dodała, nie bez złośliwości.
– Wiersz? O czym ty mówisz? Przecież ja już tego nie piszę! Ja już
nie piszę prawie wcale.
– I słusznie – ucięła kucharka. – Nigdy nie miałeś talentu, i nie
wiem, jakim cudem twoja polonistka w gimnazjum wychwala cię pod niebiosa.
– Każdy ma prawo do błędów – mruknął licealista. – Chciała dobrze,
ale się przeliczyła. Teraz jestem taki, jak inni.
– I dobrze. Nie można wychodzić nigdy przed szereg! A nauczyłeś
się chociaż gotować?
– Niestety nie. Przecież nie piszę książki kulinarnej.
– Dobry Boże! Ale późno! – Alicja poderwała się. – Przez ciebie do
pracy nie zdążę!
– Lepiej by było, gdybyś się dziś rozchorowała.
– Wiem, ale…
– Nie wiesz. Dopiero dziś się okaże, jak bardzo zmienię twoje
życie! – oznajmił i z charakterystycznym złośliwym uśmiechem położył na stole
swe zdjęcie, w mundurze miejscowej
orkiestry, w której gra na waltorni.
– Jasne, jasne! – mruknęła Alicja. – Mógłbyś przynajmniej
powiedzieć, w co powinnam się ubrać!
– I tak mało cię z pracy nie wywalą.
– Dzięki za pocieszenie. Pozdrów siostrę! – krzyknęła, wybiegając
do swego pokoju. – I pilnuj mi mieszkania, jeśli zostajesz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz